Na wyciągnięcie ręki znajdzie się Everest, Lhotse i Nuptse. Zobaczysz dwie najpiękniejsze góry świata Ama Dablam i Pumori, a także słynny Ice Fall w pełnej okazałości i barwny (tylko wiosną) Everest Base Camp. Czas przejścia ok. 3-4 godz., dystans: 3,8 km, suma podejść: 447 m, suma zejść: 447 m. + −. Nepal oferty na wycieczki, wczasy i wakacje. Last Minute Nepal. Porównaj w jednym miejscu oferty z ponad 100 biur podróży. Mamy największy wybór podróży na każdą kieszeń! Rezerwuj online z Wakacje.pl bez wychodzenia z domu. Zawsze z Gwarancją Najniższej Ceny! Warto jechać z nami na wakacje! Jak poszło Polakom? Kami Rita Sherpa ustanowił rekord 26 wejść na Mount Everest w ubiegłym roku, prowadząc grupę 10 osób. Obecnie ponownie jest w drodze na szczyt, może więc niedługo pobić swój rekord. Nepal wydał w tym roku rekordową liczbę 467 zezwoleń dla zagranicznych wspinaczy pragnących zdobyć Mount Everest. IsiZulu. z Wikipédie, slobodnej encyklopédie. Mount Everest (o názvoch pozri nižšie) je najvyšší vrch . Jeho výška je 8 848,86 m a leží v Himalájach [2] Pomenovaný je po zememeračovi Sirovi Georgovi Everestovi (1790 – 1866) a prvýkrát ho dokázateľne a zdokumentovane zdolali 29. mája Sir Edmund Hillary a šerpa Tenzing Norgay. The 8,848m height Nepal had been using for Mount Everest was determined by the Survey of India in 1954, but for the first time the country has now conducted its own measurement of the summit. Four Vay Tiền Trả Góp Theo Tháng Chỉ Cần Cmnd. 18 osób zginęło podczas nieudanego lądowania niewielkiego samolotu pasażerskiego na lotnisku u stóp Himalajów w Nepalu. Wśród ofiar jest 12 niemieckich i dwóch australijskich tragicznego wypadku doszło na terenie lotniska w Lukli. Samolotem typu Twin Otter należącym do towarzystwa Yeti Airlines podróżowało 19 osób, w tym 14 cudzoziemców. Jak podają nepalskie media, 12 spośród nich to niemieccy turyści. Wśród ofiar śmiertelnych jest też dwóch obywateli Australii, a nie Szwajcarii, jak relacjonowano wcześniej. Katastrofę przeżyła jedna osoba. Według różnych źródeł jest nią członek załogi samolotu albo nepalski turysta. Chcieli zdobyć najwyższy szczyt? Widok liczącego 527m pasa startowego - z kabiny lądującego Twin Ottera, fot. PAP/EPA PAP/EPAJak wynika z relacji świadków, samolot, który wystartował z Katmandu, rozbił się podczas lądowania na lotnisku w miejscowości Lukla. Przedstawiciel lotniska Aunj Rimal powiedział, że w chwili lądowania była mgła, a widoczność była bardzo ograniczona. Samolot uderzył w ogrodzenie przy pasie startowym, po czym zapalił się. Z kolei inny ze świadków - miejscowy dziennikarz - uważa, że pomoc ratunkowa przyszła zbyt późno. Służby przybyły dopiero po ponad dwóch godzinach. W Lukli przygodę ze wspinaczką wysokogórską rozpoczyna wielu himalaistów, chcących zdobyć najwyższy szczyt ziemi - Mount Everest. Źródło: PAP Foto: Daniel Prudek, shutterstock Zastanawialiście się kiedyś, co widzą zdobywcy góry Mount Everest? W końcu wdrapali się na dach świata – wyżej już się nie da... Najwyższa góra świata. Przedmiot pożądania wielu wspinaczy, ale i „ofiara” komercyjnych wypraw, które corocznie próbują umieścić na szczycie jak największą liczbę swoich uczestników. Wznosząca się na wysokość 8848 m (amerykańskie pomiary wskazują 8850 m góra budzi respekt. Polacy zapisali na niej piękną kartę: 17 lutego 1980 Leszek Cichy i Krzysztof Wielicki dokonali pierwszego zimowego wejścia na szczyt. A do dnia dzisiejszego lista polskich zdobywców Everestu (inne nazwy szczytu to Czomolungma i Sagarmatha) liczy 43 wszelkie inne aspekty… skoro to najwyższy punkt naszej planety, to widoki z niego muszą być obłędne. A promień widoczności sięga zapewne setek kilometrów. Ale czy na pewno?Ruszamy w góry?Wyżej już się nie daOK, jesteśmy na szczycie. Blisko 9 kilometrów nad poziomem morza! Cały świat leży u naszych stóp. Sama góra przez miejscową ludność uważana jest za siedzibę bogów. Spoglądamy zatem w dół, rozglądamy się dookoła siebie. A gdziekolwiek nie sięgnąć wzrokiem... widzimy inne himalajskie zdobywcami – i zarazem osobami, które miały zaszczyt ujrzeć ten widok – był Nowozelandczyk Edmund Hillary i Szerpa Tenzing Norgay. Historyczne wydarzenie miało miejsce w 1953 roku. Wiecie, jakie słowa wypowiedział Hillary po zejściu? Nie zdawał sobie sprawy, że za sprawą BBC usłyszy je cały świat. Brzmiało to mniej więcej jak:– W końcu załatwiliśmy s*******yna!";-)Fot. Dean Smith, Oferty w najlepszej cenie Czomolungma oznacza w jÄ™zyku tybetaĹ„skim BoginiÄ™ MatkÄ™ Ziemi i wedĹ‚ug lokalnych wierzeĹ„ gĂłra ta jest siedzibÄ… pradawnych bĂłstw. WznoszÄ…cy siÄ™ na wysokość 8844 metrĂłw szczyt jest najwyĹĽszym punktem naszego globu. Od poczÄefore(s,s0); }()); } }); Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujÄ…cych? Zaloguj siÄ™ lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczÄ…cy z powagÄ… Najpotworniejsze ostatnio Naj… oglÄ…dane Ulubione Komentowane Najnowsze artykuĹ‚y Demotywatory DCCXLVIII - 105 letni JapoĹ„czyk radzi, jak ĹĽyć dĹ‚ugo i szczęśliwie (21) PrzestaĹ„cie nam, weganie, jÄ™zyk przeĹ›ladować! ParĂłwka sojowa to nie parĂłwka, wy chore poj#by! (23) Nie zdajemy sobie sprawy z rozmiaru tych rzeczy, dopĂłki nie porĂłwnamy ich z czĹ‚owiekiem XXVIII (5) Gwiazda telewizji, egzamin wstÄ™pny i inne anonimowe opowieĹ›ci (3) Kobiety z duĹĽymi (bi)ustami CXXXIV (8) Podniebne opowieĹ›ci: Rozbitkowie, ktĂłrych nikt nie ratowaĹ‚ - Japonia, 1985 (54) Wyznania alkoholika. Jak NAPRAWDĘ wyglÄ…da miesiÄ…c bez picia (187) Dziewczyna w szokujÄ…cy sposĂłb udowodniĹ‚a, ĹĽe naprawdÄ™ szybko schudĹ‚a (84) Iluzje optyczne idealne do nadruku na t-shircie (39) Mistrzowie Internetu DXXVI - PielÄ™gniarka bez ubraĹ„ zewnÄ™trznych (55) Chuligan to nazwisko, muskuĹ‚ to maĹ‚y gryzoĹ„, a awokado to pomarszczona moszna? - pochodzenie niektĂłrych wyrazĂłw potrafi być zaskakujÄ…ce! (32) Weterani z CD Projektu zakĹ‚adajÄ… wĹ‚asne studio i tworzÄ… nowÄ… grÄ™ - W co jest grane? (39) 35 oszaĹ‚amiajÄ…cych widokĂłw z caĹ‚ego Ĺ›wiata V (37) Wielopak Weekendowy CMLXXXVIII - ....no i jak wyglÄ…dam? Elektrownia JÄ…drowa w Ĺ»arnowcu - jak wyglÄ…da warta 2 miliardy dolarĂłw prawie 30-letnia pamiÄ…tka po atomowym projekcie PRL-u (120) Ukryte przeznaczenie przedmiotĂłw codziennego uĹĽytku, o ktĂłrych wiele osĂłb nie ma pojÄ™cia (131) 7 przeraĹĽajÄ…cych miejsc, do ktĂłrych pchajÄ… siÄ™ turyĹ›ci (38) Nigdy nie zostawiaj w samochodzie lustra parabolicznego (28) Znany patostreamer wpadĹ‚ w furiÄ™ przez memy na Wykopie, efektem czego powstaĹ‚o ich jeszcze wiÄ™cej (121) Najmocniejsze cytaty ostatnich dni – PO zastosowaĹ‚o na Was socjotechnikÄ™ i prezes Wam to wyjaĹ›ni (118) Starsze historie Jak to drzewiej bywaĹ‚o James Balfour ma 27 lat. Młody, energiczny, z iskrą w oku. Syn „króla klubów fitness”, Mike’a Balfoura, który stworzył ich setki na całym świecie, założył własną sieć. Pure Health and Fitness rozwija się w piorunującym tempie. A on szuka nowych wyzwań, bo jedno z największych, wejście na Mount Everest, ma już za sobą. Business Traveller odwiedził go w jego warszawskim Pure Sky Club, otwartym niedawno w wieżowcu Skylight, w samym sercu miasta – jednym z najbardziej ekskluzywnych miejsc poświęconych Traveller: Jaki jest widok z Dachu Świata?James Balfour: Na Mount Everest wszedłem 23 maja 2008 roku. Było to spełnienie wielkiego marzenia. Byłem piątym, najmłodszym Brytyjskim zdobywcą szczytu, miałem wówczas 24 lata. Wiązało się to również z akcją charytatywną, zbieraliśmy pieniądze na odbudowę szkół w Liberii, zniszczonych w trakcie wieloletniej wojny domowej. Udało się nam zgromadzić ponad 50 tysięcy funtów. Sama wyprawa to chwile wielkich emocji, sporo było przy tym przygód. Na szczycie byłem około 20 minut. Widać było krzywiznę Ziemi, zaś w świecącym słońcu bezkres Chin. Tego widoku nie zapomnę Traveller: Everest za Panem, jakie jest zatem kolejne wyzwanie?James Balfour: Mamy dwa poważne wyzwania biznesowe związane z marką Pure. Pierwsze z nich to sieć Pure Health and Fitness, która w ciągu minionych trzech lat, odkąd jesteśmy w Polsce, rośnie w bardzo szybkim tempie. W tej chwili mamy dwadzieścia klubów, do końca roku liczba ta wzrośnie do czterdziestu. To główna część naszych działań, poważnie się na tym wyzwaniem jest miejsce, w którym się znajdujemy. Pure Sky Club to nowatorska koncepcja na polskim rynku, pierwszy w kraju prywatny, członkowski klub biznesowy. Od otwarcia minęły zaledwie cztery miesiące, jednak już teraz mogę powiedzieć, że odnieśliśmy naprawdę duży sukces. Dlatego nowym przedsięwzięciem jest poszukiwanie miejsc, w których takie właśnie kluby jak Pure Sky Club moglibyśmy otworzyć. Miast, gdzie tego typu przedsięwzięcie ma rację bytu, jest moim zdaniem wiele, w tej chwili na naszej liście są chociażby Bukareszt, Sztokholm oraz Stambuł. Warto ten pomysł powielać, tym bardziej, że byłaby to dodatkowa wartość dla naszych klientów, którzy mogliby korzystać z klubów w każdym Traveller: Jak ważne są w Pana życiu pasje i ich spełnianie?James Balfour: Są niezmiernie ważne. Myślę, że jeśli nie nosisz w sobie pasji, marzeń, ku którym dążysz, jeśli nie masz wiary w to, co robisz, nigdy nie wzniesiesz się na odpowiedzi poziom. To czym się zajmujemy, Health and Fitness, to dla mnie i mojego wspólnika, Tony’ego Cowena, jest naprawdę ważne. Powiem tak: medycyna może utrzymać cię przy życiu, ale fitness sprawi, że przeżyjesz je szczęśliwie. To podstawa. Jak to wszystko ma się do naszego Pure Sky Club? Ano tak, że biznes to także nasza pasja i robimy to z pełnym tak jak wielu ludzi na całym świecie spotykamy się na rozmowach w hotelowych lobby czy małych knajpkach. Gdy dyskutujesz o dużym kontrakcie nie wytaczasz jednak dział i nie krzyczysz o tym na wszystkie strony. Potrzebujesz swobodnego, komfortowego, cichego miejsca, gdzie możesz o tym porozmawiać, podjąć decyzję i potem cieszyć się efektem. To właśnie legło u podstaw naszego pomysłu na Pure Sky Traveller: Kto jest tak naprawdę adresatem waszej oferty Pure Sky Club, co możecie zaproponować?James Balfour: Jeśli porównamy się do prywatnych klubów członkowskich w Wielkiej Brytanii, z których wiele ma długą tradycję, czy to polityczną, czy też związaną z wojskiem, a przy tym mają wykształcone przez wiele lat reguły, choćby dotyczące obecności kobiet lub obowiązującego stroju, to jesteśmy inni. Świat się zmienia, wielu ludzi robi olbrzymie majątki nosząc jeansy. Zmieniają się także ich potrzeby i oczekiwania. Nie jesteśmy miejscem dla statecznych ludzi palących cygaro i rozprawiających o minionych latach. Jesteśmy progresywni, kobiety są u nas bardzo mile widziane, zresztą wśród naszych członków pań jest wiele. Generalnie mówimy o ludziach z aspiracjami, co oczywiście przejawia się w bardzo różny sposób. Jednak każdy z nich może tu przyjść, by się spotkać, zaprosić klienta na rozmowy, odpocząć czy się Traveller: Brzmi nieco jak głębsza filozofia cieszenia się życiem i pracą?James Balfour: Bo faktycznie coś w tym jest. Świat pędzi z zawrotną prędkością, my musimy trzymać rękę na pulsie zmian. Ludzie pracują ciężko, zarabiają dla swoich firm duże pieniądze, i myślę, że często chcą znaleźć się w miejscu, gdzie jest lepiej, przyjemniej, niż w biurze. Chcą też mieć możliwość świętowania sukcesu. My oferujemy spędzenie całego dnia w zupełnie innych warunkach. Członek klubu rano dostaje bezpłatne śniadanie, potem może spotkać się z kimś w mniej lub bardziej formalnej atmosferze, może zamknąć się w prywatnej jadalni na rozmowy albo przyjść wieczorem, by po ciężkim dniu odprężyć się w kompleksie Spa albo sali kinowej. To jest po prostu łączenie biznesu z Traveller: Pytanie, które nasuwa się samo, dlaczego wybraliście Polskę?James Balfour: No tak, faktycznie, słyszę je dość często. Przyjechaliśmy przed trzema laty, ponieważ zauważyliśmy olbrzymią lukę na tutejszym rynku health & fitness. Wystarczy powiedzieć, że w Polsce wówczas 0,6 % dorosłej populacji korzystało z usług klubów fitness, w Wielkiej Brytanii ten odsetek sięgał 13 %. Mogę dziś przyznać, że była to doskonała decyzja – mam nadzieję, że właśnie tę lukę z kolei z perspektywy prywatnych klubów biznesowych – w Polsce może być tylko lepiej. Polska jest jedną z najprężniej działających gospodarek w Europie, miliony euro spływają na rynek w związku z nadchodzącymi mistrzostwami Euro 2012, większy odsetek młodych ludzi ma wyższe wykształcenie tu, niż chociażby w Niemczech, Polacy pracują dłużej i wydajniej, niż ludzie w zachodniej części kontynentu. Mówiąc krótko, w ciągu ostatnich dziesięciu, piętnastu lat Polska przeszła niewiarygodne zmiany. Sądzę, że będą one postępować. I przyznaję, że wolę być tu, niż w Londynie. Ze „schroniska” wychodzimy gdy tylko słońce zaczyna muskać wierzchołki himalajskich kolosów. Pióropusz Sagarmathy rozbłyskuje budząc Pumori. Górę Córkę. Córkę Everestu. Jej śnieżnobiałe lodowce lśnią i rażą w oczy wędrowców skrytych w cieniu Nuptse. Everest o świcie Tuż przed świtem temperatura osiąga swoją najniższą wartość. Ktoś mówi, że spada poniżej -25 stopni Celsjusza. Suche, mroźne powietrze wdziera się do płuc. Orzeźwia momentalnie, wypędzając sen z powiek i wspomnienie ciepłego śpiwora. Z kilkunastoosobowej grupy, tylko garstka zdecydowała się ruszyć na pięciotysięcznik – Kala Pattar, nazywany najpiękniejszym tarasem widokowym nepalskich Himalajów. Niska temperatura, wczesna pobudka, wysokość i świadomość długiego trekkingu w dalszej części dnia, zatrzymuje wiele osób w śpiworach. Lingtren (6749 m npm) Changtse (7543 m npm) i przełęcz Lho La (6026 m npm) na pierwszym planie Naszą wspinaczkę zaczynamy na wysokości około 5150 m npm, do wierzchołka mamy 400 metrów w pionie. Jednak zadyszka łapie dość szybko. Przeraźliwy chłód wdziera się przez każdą szczelinę pomiędzy ubraniami. Puchowa kurtka, polar i bielizna termo dają odpowiednią ochronę. Jednak po chwili, dwie pary rękawiczek oraz podwójne skarpety zaczynają przegrywać walkę z mrozem. Zatrzymuję się co kilka kroków, nie po to aby wyrównać oddech, lecz po to aby rozgrzać palce. Próbuję wymachów, pocierania rąk o siebie, ściskania dłoni w pięść lub schowania ich pod pachami. Działa. Ale tylko na chwilę. Zaraz znów trzeba się zatrzymać. Podobnie marzną palce stóp. Czuję jak z każdym krokiem zamieniają się w lodowe sople przyczepione do stóp. Uderzam butami w leżące przy szlaku kamienie by przywrócić krążenie. Ściana Pumori o świcie Cień wielkiej góry zaczyna przesuwać się w moim kierunku. Słońce wspina się na swój szczyt. Nasze spotkanie wspominam bardzo gorąco. Promienie słoneczne wlały we mnie nową siłę. Ciepło rozlewa się po ciele. Zatrzymuję się i wystawiam do słońca jak kot. Ciepła krew dociera do koniuszków placu. Przyjemne mrowienie. Można zdjąć jedną parę rękawiczek, rozpiąć puchówkę… Słońce napełnia mnie wiarą, że wciąż odległy wierzchołek Kala Pattar jest w moim zasięgu. Jeszcze tylko półtorej godziny… Słońce wstające nad granią Nuptse Krok za krokiem, widoki poszerzają się. Za plecami otwiera się lodospad Khumbu, wierzchołek Dachu Świata. Przed oczami jaśnieje Pumori. Wokół morze szczytów, których nazwy nie znam, nie pamiętam, lecz które zachwycają swoimi sylwetkami. Obserwuję radość zdobywców wierzchołka, która dodaje mi skrzydeł. Zbieram resztki energii i ruszam by dołączyć do tańca radości. Wyrzut endorfin na szczycie. Przybijam piątki z przyjaciółmi z grupy i kompletnie nieznajomymi. Jest nas tylko garstka. Każdy z nas zdobył swój mały Everest i może w spokoju cieszyć się sukcesem. 5550 m npm Gdy emocje opadły, znajduję osłonięte od wiatru miejsce, popijam pachnącą ziołami nepalską herbatę z termosu i rozkoszuję się widokami. Przede mną Nuptse (7861 m npm), ostra, falująca grań, przeplatana śniegiem i skałą. Ze stromych żlebów zaczynają lecieć lawiny. Biała chmura pędzi w kierunku dna doliny. Ciągnie za sobą coraz więcej srebrzystego puchu. Przysłania coraz większy obszar. Dopiero po chwili dźwięk dołącza do tego spektaklu. Odrzutowy samolot przetacza się przez lodowiec. Bombardowanie zakończone. Znów niczym niezmącona cisza. Everest (8848 m npm), skalista piramida, dymiąca zwiewanym ze szczytu śniegiem. Obiekt marzeń himalaistów, który broni się przed natrętami zamarzniętą fosą lodowca Khumbu, a przed wzrokiem ciekawskich piramidką tworzące Zachodnie Ramię. Od lewej: Khumbutse (6665 m npm), Changtse (7543 m npm), Mt. Everest (8848 m npm), Przełęcz Południowa (7925 m npm), Nuptse (7861 m npm). Na pierwszym planie jeziorka pod Pumori. Lekko w prawo, oddzielone od Czomolungmy Przełęczą Południową (7925 m npm), chowa się nieśmiałe Lhotse (8414 m npm). Wcześniej prężące skaliste muskuły, od strony Kala Pattar, ustępuje wyższej sąsiadce. Ukrywa się za plecami Nuptse. I tylko ciekawsko wygląda wierzchołkami, jak ślimak ze skorupki, żeby sprawdzić czy ktoś patrzy. Panorama ze szczytu W południowej panoramie zdecydowanie wyróżnia się Ama Dablam (6856 m npm). Śnieżna wieża, która przyciągała wzrok podczas trekkingu, nie daje o sobie zapomnieć. Jest jak latarnia morska, wyznacza kierunek marszu pod górę oraz powrotu do domu. W kierunku południowym Zaraz za plecami wystrzeliwuje w granatowe niebo Pumori (7165 m npm). Obły grot ogromnej strzały tworzy granicę pomiędzy Nepalem, a Tybetem. Jest niemym świadkiem tragedii rozgrywanych na stokach okolicznych gór. Z jej łez utworzyły się niewielkie jeziorka u podnóża szczytu. Pumori Kala Pattar. Podobno to najpiękniejszy taras widokowy Nepalu. Dwa ośmiotysięczniki na wyciągnięcie ręki, morze niezliczonych „mniejszych” szczytów aż po horyzont oraz Pumori będące cały czas w zasięgu wzroku podczas podchodzenia. Podobno to także najwyższy (5550 m npm) nepalski szczyt, na który można wejść bez specjalnego pozwolenia. A to wszystko około 2,5 godziny z Gorakshep, przez które przechodzą wszyscy himalajscy trekkersi zmierzający do Everest Base Campu. Czy było warto? A nie przekonały Cię powyższe zdjęcia?

mount everest widok z samolotu