Książki - Fraza: mity edukacji seksualnej w internetowym sklepie Empik.com. Przeglądaj tysiące książek, zamów i skorzystaj z darmowej dostawy do salonów Empik w całej Polsce! empikfoto.pl empikbilety.pl EmpikGO Papiernik Kontakt Pomoc Biznes Aplikacja mobilna Empik Pasje Empik Premium Zostań sprzedawcą ENOIT DOPPAGNE / BELGA MAG / Belga via AFP) Piromani z kręgów integrystycznych, zarówno katolickich, jak i islamskich, podpalają w Belgii szkoły na znak protestu przeciw edukacji seksualnej Degenerat i pedofil Cohn-Bendit jako osoba zasłużona dla edukacji seksualnej we Francji Finlandia, Belgia, Francja, Niemcy… To tylko niektóre kraje, które znalazły się w specjalnym dodatku Sonaru, przygotowanym przez GW, z którego można poznać historię wprowadzania edukacji seksualnej do europejskich placówek. Od księży do eugeników. Już przedwojenna Polska borykała się z problemem niedostatecznej edukacji seksualnej. Nie za bardzo wiedziano, jak powinno wyglądać kształcenie w tym zakresie, ale rozumiano, że młodzieży nie da się trzymać pod kloszem. Dużym zwolennikiem nauczania o życiu płciowym był Kościół katolicki. Łatwiej rozmawiać o edukacji seksualnej niż mówić o tym, jakie skutki dla małych firm niesie Polski Ład - mówi Anna Jurek, edukatorka seksualna, w kolejnym odcinku podcastu edukacyjnego Vay Tiền Trả Góp Theo Tháng Chỉ Cần Cmnd Hỗ Trợ Nợ Xấu. Fot. GettyBrytyjskie Ministerstwo ds. Edukacji przedstawiło właśnie nowy program edukacji seksualnej dla dzieci w różnych grupach wiekowych. Poza zagadnieniami dotyczącymi rozwoju seksualnego, nauczyciele w szkołach w UK nie będą też od 2020 r. stronić od takich trudnych tematów jak obrzezanie kobiet, małżeństwa aranżowane czy przemoc domowa. O nowym programie edukacji seksualnej w UK już teraz mówi się, że jest on prawdziwie rewolucyjny. W programie tym nacisk został położony nie tylko na edukację stricte seksualną dzieci i nastolatków, ale także na tematy związane z budowaniem pogłębionych relacji z ludźmi (rodziną, przyjaciółmi, partnerami) oraz z występowaniem różnorakich sytuacji patologicznych, takich jak choćby przemoc domowa. O tym, jak tworzyć i utrzymywać bliskie relacje z ludźmi, bez względu na istniejące różnice, nauczyciele będą rozmawiać przede wszystkim z uczniami szkół podstawowych, natomiast w szkołach średnich program zostanie uzupełniony o edukację stricte seksualną oraz o szereg nowych zagadnień, takich jak obrzezanie kobiet, małżeństwa aranżowane, przemoc domowa, przemoc motywowana honorem czy zachowania o charakterze pedofilskim. To wideo każdy rodzic powinien pokazać swojemu dziecku. Ku przestrodze!Ministerstwo ds. Edukacji przyznaje, że dzieci w szkole podstawowej będą uczone różnorodności, ale też że nie będą zmuszane do trudnych rozmów na tematy nieprzystające do ich wieku (chodzi tu o kwestie homoseksualizmu czy transgenderyzmu). Dla młodszych dzieci lekcje dotyczące tworzenia różnego rodzaju związków z ludźmi będą obowiązkowe, natomiast z lekcji w szkole średniej rodzice będą mogli dzieci wypisać kierując się ważnymi dla siebie pobudkami (np. religijnymi). Antypolskie treści na lekcji geografii w brytyjskiej szkoleW programie edukacji seksualnej, który zacznie obowiązywać od 2020 r., znajdą się też kwestie dotyczące sextingu i używania mediów społecznościowych do rozpowszechniania zdjęć kolegów/koleżanek bez ich zgody, a także zagadnienia dotyczące prowadzenia zdrowego trybu życia (np. porządnego wysypiania się) i dbania o zdrowie psychiczne (w tym zgłaszania nauczycielom wszelakich przypadków zachowań rówieśników, które odbiegają od przyjętego standardu). Szkoły w UK zakażą uczniom korzystania z telefonów komórkowych? Minister ds. edukacji popiera ten pomysłRedaktor serwisuZapalony wędkarz, miłośnik dobrych kryminałów i filmów science fiction. Chociaż nikt go o to nie podejrzewa – chodzi na lekcje tanga argentyńskiego. Jeśli zapytacie go o jego trzy największe pasje – odpowie: córka Magda, żona Edyta i… dziennikarstwo śledcze. Marek pochodzi ze Śląska, tam studiował historię. Dla czytelników „Polish Express” śledzi historie Polaków na Wyspach, które nierzadko kończą się w… więzieniu.[email protected]Chcesz się z nami podzielić czymś, co dzieje się blisko Ciebie? Wyślij nam zdjęcie, film lub informację na: [email protected] Kto z was był kiedyś zakochany? – pyta Anniek Pheifer grupkę holenderskich uczniów podstawówki. Jest wiosenny poranek w Utrechcie, a szkolna sala gimnastyczna podstawówki imienia świętego Jana de Doper jest wypełniona balonikami w kształcie serc i chorągiewkami. Pheifer i Pepijn Gunneweg prowadzą holenderski program telewizyjny dla dzieci i śpiewają piosenkę o zauroczeniu: Dzieci śmieją się w odpowiedzi. Las rąk – małych i większych. Tak zaczyna się tydzień „Wiosennej gorączki” w podstawówkach w całej Holandii – tydzień dedykowanych lekcji o seksualności… dla czterolatków. Oczywiście nie chodzi tylko o czterolatków. Ośmiolatki uczą się o postrzeganiu samych siebie i o stereotypach związanych z płcią. Jedenastolatki rozmawiają o orientacji seksualnej i antykoncepcji. Ale w Holandii plan edukacyjny zwany „kompleksową nauką o seksualności” uczniowie rozpoczynają już w wieku 4 lat: Na zajęciach w przedszkolu nigdy nie pada bezpośrednie nawiązanie do seksu. Termin, którego używa się do określenia programu to „nauka o seksualności”, nie „nauka o seksie”. To dlatego, że cel jest szerszy – wyjaśnia Ineke van der Vlugt, ekspertka w dziedzinie edukacji seksualnej młodych w holenderskim instytucie Rutgers WPF. Chodzi o to, żeby otwarcie rozmawiać o miłości i relacjach. Zgodnie z prawem, wszyscy uczniowie podstawówki w Holandii muszą odebrać jakąś formę edukacji seksualnej. System pozwala na elastyczność w sposobie, w jaki jest ona nauczana, musi on jednak dotykać pewnych kwestii kluczowych, takich jak różnorodność orientacji seksualnych oraz asertywność w sprawach seksu. Oznacza to propagowanie szacunku dla wszystkich preferencji seksualnych oraz pomoc uczniom w wykształcaniu mechanizmów obronnych, które ochronią ich przed molestowaniem, zastraszaniem i wykorzystywaniem seksualnym. Zasada podstawowa jest prosta: rozwój seksualności to zwyczajny proces, którego doświadczają wszyscy młodzi ludzie, dlatego mają oni prawo do bezpośredniej, godnej zaufania wiedzy na ten temat. – Część społeczeństwa niepokoi się, że seksualizacja przekazu medialnego może wywrzeć negatywny wpływ na dzieci – zauważyła der Vlugt. – Chcemy pokazać, że seksualność ma związek również z szacunkiem, intymnością i bezpieczeństwem. Więcej niż zapobieganie Holenderskie podejście do nauki o seksualności przyciągnęło uwagę na poziomie międzynarodowym, głównie dlatego, że Holandia szczyci się jednym z najlepszych wyników jeśli chodzi o zdrowie seksualne nastolatków. Średni wiek inicjacji seksualnej w Holandii nie jest niższy, niż w innych krajach europejskich ani w Stanach, zgodnie z raportem WHO: Z badań wynika, że spośród osób młodych w wieku od 12 do 25 lat większość określa swoje pierwsze doświadczenia seksualne jako pożądane i satysfakcjonujące: Dla porównania: 66 procent seksualnie aktywnych amerykańskich nastolatków żałuje, że nie zaczekała dłużej z rozpoczęciem współżycia, jak wynika z raportu Narodowej Kampanii Na Rzecz Zapobiegania Nastoletnim Ciążom: Jak wynika z badań Rutgers WPF, dziewięcioro z dziesięciorga holenderskich nastolatek i nastolatków zastosowały antykoncepcję przy pierwszym stosunku: Dane WHO potwierdzają z kolei, że holenderska młodzież znajduje się w grupie osób najczęściej używających tabletki antykoncepcyjnej, jeśli współżyją. Według World Bank, odsetek nastoletnich ciąż w Holandii jest jednym z najniższych na świecie, pięcioktornie niższy niż w Stanach Zjednoczonych. Statystyki zakażeń wirusem HIV oraz chorobami wenerycznymi są również niskie: Wiele czynników mogło złożyć się na takie statystyki. Jednym z nich jest łatwy dostęp do antykoncepcji. Prezerwatywy, na przykład, są dostępne w automatach, a pigułkę antykoncepcyjną kupić może każdy poniżej 21 roku życia. Ale rozwija się także coraz bardziej korpus badań, które stawiają bezpośrednio na kompleksową naukę o seksualności. Najnowsze badania Uniwersytetu w Georgetown wykazały, że rozpoczynanie nauki o seksualności w szkole podstawowej pomaga w uniknięciu niechcianych ciąż, śmierci przy porodzie, zagrażających zdrowiu aborcji oraz rozprzestrzeniania się chorób przenoszonych drogą płciową: Zwolennicy modelu holenderskiego argumentują, że ich podejście wychodzi poza ochronę przed niebezpieczeństwami. Ich rodzaj edukacji jest wyrazem szerszej refleksji nad prawami młodych ludzi, nad odpowiedzialnością i wzajemnym szacunkiem – wartościami, które wielu ekspertów w dziedzinie medycyny określa jako podstawy zdrowia seksualnego. Według danych raportu ONZ z 2008 roku kompleksowy program nauczania o seksualności, jeśli wdrażany jest skutecznie, pozwala młodym ludziom „odkrywać swój system wartości i swoje postawy, ćwiczyć podejmowanie decyzji oraz inne życiowe umiejętności, których będą potrzebowali, żeby świadomie decydować o kształcie swojego życia seksualnego”. Uczniowie, którzy ukończyli program kompleksowej nauki o seksualności w Holandii wykazują się również większą asertywnością oraz zdolnością komunikacji, według raportu niezależnej agencji sondaży zdrowotnych Rescon, która przeprowadziła badanie wśród uczestników holenderskiego programu. – Musimy pomóc młodym zorientować się wśród wyborów, przed którymi stają, tak, żeby mogli obronić się w każdej sytuacji, nie tylko związanej z życiem seksualnym – powiedział Robert van der Gaag, który odpowiada za promocję zdrowego trybu życia w jednej z lokalnych przychodni w środkowej Holandii. „Motylki w brzuchu” W szkole im. Św. Jana de Doper, grupa przedszkolaków siedzi w kółku. Ich nauczycielka, Marian Jochems, przeżuca strony książeczki obrazkowej z rysunkami przytulających się zwierząt. – Dlaczego one się przytulają? – pyta dzieci. – Bo się lubią – odpowiada jedna z dziewczynek. Jochems prosi przedszkolaki, żeby pomyślały o kimś, kogo najbardziej lubią. Kilkoro dzieci wymienia mamę lub tatę. Jedna dziewczynka swoją młodszą siostrę. Jeszcze kilkoro mówi o szkolnych kolegach i koleżankach. – Jakie to uczucie, kiedy ktoś was przytula? – pyta Jochems. – To takie ciepło w środku – odpowiada jeden z chłopców. – Jakbym miał w brzuchu motylki – dodaje. Tego typu lekcje mają za zadanie sprawić, żeby dzieci myślały i mówiły o tych rodzajach intymności, które są dobre i tych, które dobre nie są. Inne z wczesnych lekcji koncentrują się na świadomości ciała. Na przykład: uczniowie i uczennice rysują ciała chłopców i dziewczynek, opowiadają historie o wspólnych kąpielach z przyjaciółmi i mówią, kto lubi się razem kąpać, a kto nie. W wieku siedmiu lat, oczekuje się od uczniów i uczennic umiejętności nazywania części ciała, łącznie z genitaliami. Uczą się także o różnych typach rodzin, co to znaczy być dobrym przyjacielem oraz że dziecko rozwija się w macicy matki. Plan lekcji zaprojektowanej dla holenderskich przedszkolaków i pierwszoklasistów (dzięki uprzejmości Rutgers WPF): – Ludzie bardzo często myślą, że natychmiast zaczynami rozmawiać o współżyciu seksualnym [z przedszkolakami] – mówi van der Vlugt. – Ale seksualność to dużo więcej niż seks. To również postrzeganie samych siebie, rozwój własnej tożsamości, role płciowe, nauka wyrażania swoich pragnień i określania granic. Oznacza to, że przedszkolaki także uczą się, jak mówić, kiedy nie chcą być dotykane. Celem jest, aby do jedenastego roku życia dzieci czuły się dość swobodnie, żeby brać udział w dyskusjach dotyczących reprodukcji, bezpiecznego seksu i wykorzystywania seksualnego. Let’s not talk about sex W Stanach Zjednoczonych nauka o seksualności różni się znacznie w zależności od stanu. Mniej niż połowa stanów wymaga od szkół wprowadzenia nauki o seksualności – według badań Guttmacher Institute, globalnej organizacji non-profit, zajmującej się zdrowiem seksualnym i reprodukcyjnym. W zeszłym miesiącu Kongres rozszerzył zakres programu PREP („Personal Responsibility Education Program” – Program Odpowiedzialności Osobistej), który dostarcza w Stanach funduszy dla kompleksowej edukacji seksualnej nastolatków i nastolatek. Jednocześnie podniesiono finansowanie programów promujących seskualną abstynencję do śluby do 75 milionów dolarów rocznie. Deb Hauser, prezes organizacji non-profit Advocates for Youth (Rzecznicy Młodych), zajmującej się edukacją seksualną, mówi, że edukacja w Stanach skupia się przesadnie na unikaniu ryzyka zajścia w ciążę lub zarażenia się chorobami przenoszonymi drogą płciową w trakcie współżycia heteroseksualnego. Czworo z dziesięciu badanych pokolenia „Millenials” (Amerykanie urodzeni w latach 1980-2000) stwierdza, że edukacja seksualna, którą otrzymali nie okazała się pomocna, według badań przeprowadzonych przez Public Religion Research Institute (Instytut Badań Religii): – Nie potrafiliśmy zrozumieć, że zdrowie seksualne to dużo więcej, niż proste zapobieganie chorobom i niechcianym ciążom – mówi Hauser. Ten wąski zakres zainteresowań, zauważa badaczka, pozbawia młodych ludzi umiejętności radzenia sobie ze swoimi uczuciami oraz podejmowania decyzji o współżyciu seksualnym. Nie każdy się z tym zgadza. Kompleksowy program edukacji seksualnej nie jest przestrzegany w większej części kraju. Na przykład w Utah wymaga się, żeby abstynencja stała się głównym punktem przesłania dla uczniów. Zabrania się tam wspominania o tym, jak dokładnie wygląda współżycie oraz poparcia dla osób LGBT, antykoncepcji i seksu pozamałżeńskiego. Bill Wright, członek samorządu w stanie Utah, próbował bardziej ograniczyć edukację seksualną. W 2012 roku zaproponował ustawę wymagającą, aby lekcje dotyczyły wyłącznie propagacji abstynencji oraz żeby edukacja seksualna nie była obowiązkowa. Ustawa przeszła ale została zawetowana przez gubernatora stanu. Nauka o seksualności nie jest „istotną częścią programu nauczania” – twierdzi Wright. To coś, co odbiera zubaża charakter naszych szkół i uczniów. Stan Utah nie jest bynajmniej osamotniony. Połowa amerykańskich stanów wymaga propagowania abstynencji. – Stworzyliśmy pokolenia ludzi, którzy nie czują się dobrze ze swoją seksualnością – mówi dr David Satcher, były główny doradca ds. chirurgii w Stanach Zjednoczonych. Dotyczy to, jak twierdzi, zarówno rodziców jak i uczniów. W innych częściach kraju tendencje zbliżają się do podejścia holenderskiego. Dwie z największych organizacji szkolnych — Chicago Public Schools i Florida’s Broward County — niedawno zarządziły obowiązkową edukację seksualną dla uczniów szkół podstawowych. Chicago Public Schools wymaga co najmniej 300 minut edukacji seksualnej dla uczniów od przedszkola do czwartej klasy i dwa razy tyle od piątej do dwunastej klasy. Do jesieni 2015 roku szkoły Broward County wprowadzą edukację seksualną przynajmniej raz do roku w każdej klasie, a ich program będze zawierał pozycje takie jak wizerunek własnego ciała, sexting (wysyłanie wiadomości o treści bezpośrednio seksualnej) oraz social media. W Holandii szkoły nastawione są także na edukacje rodziców. Prowadzone są spotkania z rodzicami, aby uczyć ich, jak rozmawiać z dziećmi o seksie. Eksperci do spraw zdrowia zalecają, żeby rodzice wzorowali się na dzieciach i prowadzili z nimi nieustanne rozmowy, a nie jednorazowe i ogólnikowe rozmowy o „kwiatkach i bocianach”. Na przykład – zalecają specjaliści – jeśli przyłapiesz dziecko na masturbacji, nie go ani nie karć. Porozmawiaj z nim o tym, gdzie można to robić. – Mówimy o seksie w czasie kolacji – powiedział jeden z ojców w trakcie spotkania w ramach „Wiosennej Gorączki”. Inny powiedział, że niedawno odpowiadał na pytania dotyczące homoseksualizmu, które zadał mu jego sześcioletni syn przy kąpieli. Zakochane lekcje Sabine Hasselaar uczy jedenastolatki. Na ostatnich zajęciach Hasselaar przedstawiła uczniom i uczennicom kilka hipotetycznych sytuacji: całujesz kogoś, a on albo ona całuje cię z języczkiem – ty tego nie chcesz. Dziewczyna zaczyna tańczyć blisko chłopaka na imprezie, prowokując u niego wzwód. Twój znajomy chwali się zdjęciami pornograficznymi, których ty nie chcesz oglądać. Grupa omawia każdy ze scenariuszy. – Każdy ma prawo ustanawiać swoje własne granice i nikt nie może tych granic przekraczać – mówi Hasselaar. W trakcie tygodnia „Wiosennej Gorączki” można wrzucać pytania do anonimowego Pudła. Nauczyciele odpowiadają na pytania uczniów w trakcie lekcji. – Nie ma tematów tabu – zapewnia Hasselaar. Na przykład jedna z uczennic napisała: „Wydaje mi się, że jestem lesbijką. Co robić?” Hasselaar odniosła się do tej kwestii w trakcie lekcji. – To normalne, że niektóre dziewczęta wolą inne dziewczęta niż chłopców. To uczucia, na które nie masz wpływu, tak jak nie masz wpływu na to, że kogoś kochasz. Jedyna różnica to to, że ten ktoś jest tej samej płci co ty – odpowiedziała nauczycielka. Tak naprawdę większość pytań w ogóle nie dotyczy seksu. – Pytają głównie o miłość. Dostaję mnóstwo pytań takich jak „Co mam zrobić, jeśli ktoś mi się podoba?” albo „Jak poprosić kogoś, żeby się ze mną umówił/umówiła?”. Traktuję takie pytania tak samo poważnie jak pytania dotyczące seksualności – zapewnia Hasselaar. – Oczywiście chcemy, żeby nasze dzieci były bezpieczne i żeby znały zagrożenia związane z seksem, ale chcemy również, żeby znały pozytywne i przyjemne strony zaangażowania w zdrowy i satysfakcjonujący związek – mówi van der Vlugt: To dlatego nauczyciele rozmawiają o różnicach – kiedy kogoś lubimy, a kiedy nam się podoba. Zawsze jest lekcja o randkach, w trakcie której nauczyciele i nauczycielki mówią o tym, jak się rozstawać, żeby nie ranić drugiej osoby. – Proszę, nie róbcie tego przez esemesy – mówią na przykład. Po ukończeniu szkoły podstawowej, uczniowie prawdopodobnie będą otrzymywali dalsze lekcje według szeroko stosowanego programu nauczania zwanego Long Live Love („Niech Żyje Miłość”): – W Stanach Zjednoczonych dorośli patrzą na młodych jak na wulkany hormonów. W Holandii mocno wierzy się w to, że ludzie mogą się kochać i być w związkach – mówi Amy Schalet, amerykańska socjolożka wychowana w Holandii, obecnie badające kulturowe nastawienie do seksualności nastolatków, skupione na tych dwóch krajach ( – Jeśli postrzegasz miłość i relacje jako kotwicę dla współżycia seksualnego, wtedy dużo łatwiej rozmawiać o tym z dzieckiem – mówi Schalet. – Nawet z bardzo małym – dodaje. Tłumaczenie i opracowanie: Aleksandra Gocławska Zdjęcia autorstwa Saskii de Melker Rozwój wolontariatu w fundacji Feminoteka jest możliwy dzięki dofinansowaniu rozwoju instytucjonalnego w ramach Programu Obywatele dla Demokracji finansowanego z Funduszy EOG. Kontrowersyjny brytyjski program "Magia nagości", który przypomina "Randkę w ciemno", ale z nagimi uczestnikami, zdobywa coraz większą popularność. Z okazji premiery polskiej edycji, która startuje 3 września, przypominamy naszą rozmowę na jego temat z psycholożką Joanną Flis. "Od najmłodszych lat interesujemy się nagością i przekraczaniem tabu seksualnego, oglądamy swoje genitalia i porównujemy je z cudzymi, to ma związek z przekraczaniem tabu" - mówi Joanna Flis Zdaniem ekspertki programy takie jak "Magia nagości", w których stoi się nago na pudle przed innymi ludźmi nie służą samoakceptacji "Program używa narzędzi z kategorii edukacji seksualnej. Zastanawiam się, czy naprawdę musimy sięgać po takie prymitywne narzędzia edukacyjne, żeby przemycić sensowną treść?" - mówi Flis "W edukacji seksualnej nie chodzi przecież o to, żeby patrzeć na ciało, jak na towar. Miłość czy seks nie są tylko o genitaliach" Więcej takich artykułów znajdziesz na stronie głównej Brytyjski program "Naked Attraction", czyli "Magia nagości", wzbudza kontrowersje nieprzerwanie od 2016 roku. Kiedy stacja Channel 4 pokazała pierwszy odcinek tej nagiej randki w ciemno, część widzów była oburzona ideą wybierania partnerów tylko na podstawie ich ciała oraz zbliżeniami na narządy płciowe (do Ofcom, czyli Office of Communications odpowiednika naszej Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, zaczęły spływać liczne skargi). To nie zniechęciło jednak twórców formatu. Obecnie program jest emitowany w wielu krajach, cieszy się ogromną popularnością i powstały nawet jego lokalne inkarnacje. W Polsce stacja Zoom TV dotychczas pokazywała jego zagraniczne wersje, ale jakiś czas temu zaczęła pracować też nad rodzimą edycją, którą poprowadzi aktorka Beata Olga Kowalska. Początkowo pierwszy odcinek "Magii nagości. Polska" miał mieć premierę 14 maja ale została ona przesunięta i ostatecznie program ma ruszyć 3 września. Z tej okazji przypominamy naszą rozmowę na jego temat z psycholożką Joanną Flis. Michał Bachowski: Dlaczego tyle ludzi ogląda program "Magia nagości"? Joanna Flis: Po pierwsze interesujemy się nagością i przekraczaniem tabu seksualnego. To jest wpisane w naszą naturę i pojawia się już u małych dzieci. Od najmłodszych lat mamy przecież tendencję do tego, żeby oglądać swoje genitalia i porównywać je z cudzymi, kiedy tylko nadarza się okazja. Kolejnym powodem może być to, że lubimy patrzeć jak inni doświadczają upokorzeń, wyzbywają się godności i cierpią. To smutne, ale historia wielokrotnie nam to udowodniła, czego przykładem jest chociażby popularność walk gladiatorów albo publicznych egzekucji. Ma to związek z ciemną stroną naszej osobowości, o której pisał Jung. Te dwie przyczyny są dla mnie zrozumiałe. Niepokojąca jest jednak dla mnie motywacja związana z uprzedmiotowieniem ludzkiego ciała, na której zbudowany jest ten program, bo byłam przekonana, że świat społeczny aktualnie dość mozolnie, ale jednak zmierza w kierunku podmiotowości człowieka. Przez to mam spory problem z "Magią nagości". Czemu ta kwestia panią martwi? Większość badań dowodzi, że wszelkie formy uprzedmiotowienia i rozłączenia "ja cielesnego" od "ja duchowego" prowadzą do obniżenia poczucia własnej wartości. Przez to człowiek zaczyna się bardziej angażować w samoobserwację, która jest punktem wyjścia do różnych zaburzeń, np. odżywiania. Im większy akcent kładzie się na cielesność, tym większa jest tendencja, żeby się do tej cielesności przywiązywać. Na dłuższą metę ciągłe monitorowanie różnych drobnych cech ciała, które decydują o tym, że ktoś wypada z programu albo nie, będzie wpływało na chęć dopasowania się do jakiegoś kanonu. Przecież w "Magii nagości" są pokazywane nie tylko idealne ciała, ale także te odbiegające od obowiązującego wciąż kanonu. Wśród uczestników są też osoby LGBT+, starsze czy z niepełnosprawnościami. Wydawało mi się, że taka różnorodność będzie miała pozytywny wpływ na poczucie własnej wartości i akceptację samego siebie. Jestem daleka od myślenia, że w tym programie pojawia się wątek samoakceptacji, bo wiąże się ona z wrażliwością, szacunkiem i godnością. Czytałam trochę o kulisach brytyjskiej "Magii nagości" i wiem, że jego uczestnicy czasem muszą przez 12 godzin stać nago na planie zdjęciowym. Gdzieś znalazłam też informację, że jeżeli ktoś decyduje się zrezygnować na którymś etapie, to nie dostaje wynagrodzenia mimo włożonego trudu. Kiedy sobie o tym myślę, to wydaje mi się, że to jest szalenie dalekie od tzw. samowspółczucia uważnościowego, w którym mamy akcent położony na szacunek wobec siebie. Wydaje mi się więc, że oglądając program, bierzemy udział w spektaklu, o którego kulisach często nie mamy pojęcia. Trudno mi uwierzyć, że cokolwiek wspólnego z akceptacją ma stanie na pudle i demonstrowanie anatomicznych cech ciała, które w domyśle mają reprezentować uczestników. Tworząc taki skrót na poziomie cielesnym, amputuje się znaczenie ludzkich potrzeb, wartości, duchowość itd. Przepraszam za porównanie, ale to jest trochę tak, jak z mięsem. Kiedy widzimy je zapakowane w sklepie, to zazwyczaj nie myślimy o tym, w jaki sposób zwierzę było hodowane, w jaki sposób było pozbawione życia, jaki przemysł za tym stoi itd. Jakoś to sobie separujemy. Mam wrażenie, że w tym przypadku zachodzi podobny mechanizm, bo widzowie oddzielają doświadczenia uczestników od produktu, jaki serwują im twórcy programu. Jak oglądałam pierwszy odcinek, to pomyślałam sobie, że to taki trochę średniowieczny targ niewolników. "Naked Attraction" Foto: Channel 4 Dlaczego uczestnicy biorą udział w programie? Myślę, że część z nich bardzo chce zamanifestować akceptację wobec siebie, która jak wspomniałam wcześniej, jest trochę źle rozumiana. Pokazuje to chociażby przykład transseksualnej kobiety, która ewidentnie miała wręcz misyjną potrzebę pokazania, jak wygląda, jak może funkcjonować w relacjach miłosnych itd. Idą tam też osoby, które mówią, że tradycyjne metody zawiodły, więc zdecydowały się na coś innego, co pozwoli im osiągnąć cel, jakim jest znalezienie partnera czy partnerki. To bardzo mocno wpisuje się w kulturę konsumpcjonizmu. Uważamy, że właściwie wszystko jest w zasięgu naszych rąk, tylko musimy znaleźć odpowiedni środek do osiągnięcia tego celu, nawet jeżeli to jest środek za wszelką cenę. Mamy tendencję, żeby przesuwać granicę i to nie tylko w sferze seksualności, ale także wyglądu, kiedy np. zaczynamy ćwiczyć ponad miarę czy stosować drakońskie diety dążąc do ideału, który sobie upatrzyliśmy. Myślę, że właśnie taka motywacja przyświeca części uczestników. Wydaje im się, że wyczerpali już wszystkie standardowe sposoby, więc sięgają po jakieś abstrakcyjne narzędzie. Umówmy się, program telewizyjny jest dość abstrakcyjnym narzędziem poszukiwania miłości. Gdyby to była intymna sytuacja, w której ludzie umawiają się na nagą randkę, to myślę sobie, że przy zgodzie wszystkich stron, bez tego ekshibicjonizmu, który towarzyszy uczestnikom "Magii nagości", to byłoby zupełnie OK. W końcu to są dorośli ludzie, którzy mają prawo robić to, co chcą i jak chcą. Natomiast w sytuacji publicznej, kiedy nagranie zostaje na zawsze i staje się czyjąś reprezentacją w przestrzeni cyfrowej, to moim zdaniem jest przekroczenie granic intymności, godności w stosunku do własnego ciała. Kolejną grupę uczestników stanowią pewnie ludzie, którzy mają potrzebę ekshibicjonistycznego zaistnienia. Może są to też osoby, które szukają sławy i chcą sobie zrobić tzw. twarz medialną. Myślę, że te motywacje są pewnie bardzo różne, także ze względu na kulturę, bo Wielka Brytania i inne kraje zachodnie bardzo różnią się od Polski, jeżeli chodzi o stosunek do seksualności i własnego ciała. Czy widzi pani jakieś plusy w "Magii nagości"? Mnie podobają się te animowane wstawki edukacyjne, które w przystępny sposób pokazują np. na czym polega uzgodnienie płci albo prezentują jakieś statystyki związane z wyglądem. Oczywiście, że widzę pewne plusy. Dlatego na początku powiedziałam, że mam kłopot z tym programem. On używa narzędzi z kategorii edukacji seksualnej. Czy można więc powiedzieć, że cel uświęca środki? Zastanawiam się, czy naprawdę musimy sięgać po takie prymitywne narzędzia edukacyjne, żeby przemycić sensowną treść. Mnie się podobają wątki różnorodności, ciałopozytywności czy mówienia o samoakceptacji. Uważam jednak, że cel, który za tym wszystkim stoi, niekoniecznie uświęca środki. Jest to przekaz mało spójny: z jednej strony słyszymy od uczestników o akceptacji samego siebie o poszukiwaniu miłości, a z drugiej widzimy w jak przedmiotowy sposób traktują siebie i innych. To się wyklucza. "Naked Attraction" Foto: Channel 4 Jeżeli spojrzymy na "Magię nagości" z perspektywy edukacji seksualnej, to ona przede wszystkim odnosi się do wartości, godności, poszanowania granic oraz intymności innych osób i nas samych. Edukacja seksualna prowadzi do upodmiotowienia seksualności, a nie uprzedmiotowienia. Nie chcę wylać dziecka z kąpielą i powiedzieć, że ten program jest z gruntu zły, bo tak nie jest. Kiedy jednak myślę sobie, że mielibyśmy o nim mówić jako o programie edukacyjnym, to popełnilibyśmy potężny błąd, ponieważ on trochę wnosi, ale potężną część pracy zabiera. W edukacji seksualnej nie chodzi przecież o to, żeby patrzeć na ciało, jak na towar i oglądać je tak, jak się ogląda sery w supermarkecie. Chodzi o to, żeby zrozumieć nie tylko siebie i swoje potrzeby, ale także potrzeby drugiej osoby. Ważne, by pojąć, że miłość czy seks nie są tylko o genitaliach. Przecież transseksualna kobieta to nie tylko te części ciała, która ona poddała korekcie. To cała postać, która jest w środku, czyli także jej biografia, przekonania, doświadczenia, preferencje itd. Człowiek jest niezwykle różnorodną istotą i dlatego jako psycholożka uważam, że cel, jaki próbuje osiągnąć ten program, nie jest wart tych środków. Co fenomen "Magii nagości" w ogóle o nas mówi? Jeżeli spojrzymy na rozwój psychoseksualny człowieka i fazy, przez które przechodzimy, to popularność tego programu pokazuje, jak bardzo niedojrzali seksualnie jesteśmy. Z tego co widziałam w statystykach, "Magię nagości" oglądają nie tylko nastolatki, ale głównie osoby dorosłe. Widać więc, że nadal jesteśmy w przedszkolu, bawimy się w doktora. Ten program jest też trochę jak warsztaty profilaktyczne, które robią więcej złego niż dobrego. Kilka lat temu sporo pisało się o internetowej grze "Niebieski wieloryb", która miała namawiać nastolatki do okaleczania swojego ciała. Żeby temu przeciwdziałać, wiele szkół zaczęło na szybko organizować spotkania profilaktyczne na jej temat. Przez to jeszcze więcej uczniów się o niej dowiedziało i dopiero wtedy zaczęły się kłopoty. Analogicznie, efektem popularności "Magii nagości" raczej nie będzie większe zainteresowanie seksualnością, tylko zgoda na to, żeby ciało było towarem, którym można coś przehandlować. Joanna Flis Foto: Materiały prasowe Joanna Flis - psycholog, psychoterapeuta, pedagog, naukowiec. Specjalistka od cyberpsycholoigii oraz e-uzależnień. Autorka licznych publikacj z zakresu zdrowia psychicznego, gość i ekspert na konferencjach naukowych oraz wydarzeniach popularyzujących wiedzę o zdrowiu psychiczny. Na codzień prowadzi prywatną praktykę terapeutyczną, badawczą oraz realizuje cyforwy projekt "jaram się zdrowiem". Zobacz także: Warszawscy aktywiści zamienili zabazgrane ściany swojego osiedla w dzieła sztuki. Sprawdziliśmy jak wygląda ich praca

brytyjski program o edukacji seksualnej